Spotkanie DKK w Filii nr 10 WiMBP w Rzeszowie Oliwia Bosomtwe - "Jak biały człowiek: opowieść o Polakach i innych"
9 stycznia 2025 r. w Filii nr 10 WiMBP w Rzeszowie odbyło się pierwsze w bieżącym roku spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki. Omówiono na nim książkę autorstwa Oliwii Bosomtwe „Jak biały człowiek: opowieść o Polakach i innych”. Ta interesująca pozycja stała się przyczynkiem do żywej dyskusji o stosunku Polaków do osób o odmiennym pochodzeniu rasowym i kulturowym. Członkinie klubu wspomniały o spotkaniach z osobami pochodzącymi z różnych zakątków świata, jakie miały miejsce podczas studiów.
Jolanta Jędryka - moderatorka DKK w Filii Nr 10 WiMBP w Rzeszowie
Recenzja
Jak biały człowiek. Opowieść o Polakach i innych
Autorka: Oliwia Bosomtwe
Oliwia Bosomtwe, ciemnoskóra 33-letnia Polka, urodzona i wykształcona w Polsce, aktualnie dziennikarka i pisarka podejmuje temat traktowania ciemnoskórych mieszkańców w naszym kraju. W wywiadach przeprowadzonych z kilkoma Afropolakami, stara się przedstawić czytelnikowi tych ludzi, żyjących wśród nas, mijanych na ulicy, spotykanych w komunikacji miejskiej, na uczelni, w szkole. W przeprowadzonych wywiadach porusza najistotniejsze tematy dotyczące pochodzenia - skąd się wzięli w Polsce, jakie mieli relacje rodzinne, jaką pozycję zawodową osiągnęli, jakie jest ich zaangażowanie w życie społeczne i kulturalne naszego kraju.
Jako reprezentatywną grupę rozmówców Afrykańskiego pochodzenia autorka wybrała ludzi urodzonych w latach 70-tych, 80-tych i 90-tych, z matek Polek i czarnoskórych ojców, studiujących w Polsce mieszkańców Ghany, Nigerii, Kenii, Etiopii, Kamerunu, Sierra Leone, Senegalu, Wybrzeża Kości Słoniowej. W większości związki Polek z Afrykańczykami nie przetrwały, samotnie lub przy wsparciu rodziny wychowywały i kształciły swoje dzieci. Niewiele ciemnoskórych dzieci, urodzonych w Polsce poznało bliżej swoich ojców, czy było zaproszonych do kraju ich pochodzenia. Tylko nielicznym się to udało, taką wybranką losu jest Juliet Sylwia Macharia Nidivanga. Ojciec zaprosił ją do Kenii, już jako dorosłą osobę by poznała jego rodzinę (rodziców, siostrę, braci, żonę i przyrodnie rodzeństwo). Mimo, że była przyjęta życzliwie to wizyta w Kenii utwierdziła w niej miłość do matki Polki i przynależność do naszego narodu.
Mamy w naszym społeczeństwie również Afrykańczyków, najczęściej mężczyzn, którzy przybyli na studia do Polski i pozostali. Ciekawą postacią, przedstawicielem tej grupy, jest Mamadou Dioufem, pochodzący z Senegalu. Studiował weterynarię w latach 80-tych w warszawskiej SGGW, w latach 90-tych zrobił doktorat z higieny żywności i miał pozostać na uczelni, jednakże hiperinflacja, która spowodowała cięcia kadrowe, uniemożliwiła mu wykonywanie pracy naukowej. Związał się z grupą muzyczną Voo Voo i jest do dziś w Polsce, z wyboru.
Inny znany ciemnoskóry Polak to reżyser Wiktor Bagiński, korzystający z pseudonimów Wiktor Okwar czy Ahmed Ali urodzony w 1994 roku we Wrocławiu, wychowany w Dzierżoniowie, ukończył AST w Krakowie, dorosłe życie związał z Warszawą. Reżyserował sztuki w teatrach Opola, Krakowa, Poznania i Warszawy, znany w środowisku, nagradzany za swoją działaność na konkursach i festiwalach.
Rozmówcą Oliwii Bosomtwe zgodził się być Janusz Majewski, przedstawiciel innego pokolenia Afroeuropejczyków, urodzonych w 1946 roku, czyli w rok po zakończeniu II wojny światowej. W tym roku miało miejsce zjawisko demograficzne, nazwane przez autorkę "zamurzynieniem", będące konsekwencją przybycia do Europy z armią amerykańską dużej liczby czarnoskórych żołnierzy. W 1946 roku w Europie przyszło na świat wiele ciemnoskórych dzieci. Matkami były też Polki, robotnice przymusowe w Niemczech lub więźniarki z wyzwolonych obozów koncentracyjnych. Część ciemnoskórych dzieci wróciło do Polski ze swoimi matkami, a część porzucona przez oboje rodziców, przewieziono z Niemiec, gdyż uznano, że w kraju ich matek będzie im najlepiej. Janusz Majewski, aktualnie 78-latek, nie pochwala tego pomysłu, uważa, że powojenna Polska nie była przygotowana na różnorodność rasową. On i wiele innych ciemnoskórych sierot wojennych trafiło do domów dziecka. Mimo trudnego dzieciństwa odnaleźli w Polsce swoją tożsamość i czują się Polakami. Janusz mieszkał i pracował w naszym kraju do 1982 roku. Działał w ruchu "Solidarność", był internowany, po uwolnieniu wyjechał do USA, aktualnie mieszka w Chicago. W USA próbował wrócić do środowiska Afrykańczyków, ale nie udało się, przystał do chicagowskiej Polonii, ale też nie do końca czuje się zintegrowany z tym środowiskiem.
Autorka przedstawia nie tylko wybrane osoby czarnoskórej mniejszości w Polsce, szacowanej aktualnie na około 5-10 tysięcy ludzi. Opisuje też wydarzenia, które miały łączyć przyjaźnią Polaków z mieszkańcami Afryki. Takim wydarzeniem był zorganizowany w czerwcu 1955 roku w Warszawie Światowy Festiwal Młodzieży, na którym zarejestrowano 911 osób z Afryki. Byli też delegaci z Ameryki Południowej, gdzie najliczniejszą grupę stanowili Brazylijczycy. Impreza zorganizowana przez socjalistyczne władze PRL-u miała przekazać światu, że młodzież polska i cały naród żywi pragnienie pokojowego współżycia i przyjaźni ze wszystkimi narodami. Po latach określono, że była to wielka impreza alkoholowo-erotyczna, czego pokłosiem były kolejne nie białe "festiwalowe dzieci".
Innym wydarzeniem, dokumentowanym w prasie i Polskiej Kronice Filmowej, umacniającym przyjaźń Polski z Afryką, było zlecenie polskiej rzeźbiarce Alinie Ślesińskiej wykonania w Ghanie monumentalnej rzeźby prezydenta Kwame Nikrumaha. Wydarzenie uznano za wyróżnienie dla polskiej artystki. Nad 23 metrowym pomnikiem z kolorowego kamienia nasza rzeźbiarka pracowała w Ghanie 1,5 roku, gdzie była przyjmowana z honorami i gdzie goszczono nie tylko ją, ale również rodzinę i przyjaciół.
Autorka przypomina wydawane w latach 60-tych czasopismo "The Polish Review", którego reporterzy mieli za zadanie m.in. propagandową misję pokazywania Afrykańczyków w socjalistycznej Polsce. Magazyn opisywał krótkie wizyty dyplomatów, uczestników seminariów, relacje z życia studentów pozostających w Polsce na dłużej, czasem urywki z życia międzynarodowych małżeństw i ich problemy. Czasopismo było redagowane w języku angielskim, bogato ilustrowane zdjęciami najlepszych polskich fotografów, utrzymane w międzynarodowej stylistyce fotoreportażu i na owe czasy bardzo efektowne. Pokazywało w kolorowych barwach siermiężną rzeczywistość PRL-u przyciągając zagranicznego czytelnika i zachęcając Afrykańczyków do studiowania w Polsce.
W książce przypomniano trzy czarnoskóre postacie, które zapisały się pozytywnie w naszej historii i o których warto pamiętać. Byli to:
1) Jean Lapierre, adiutant Tadeusza Kościuszki, który przybył wraz z generałem do Polski i jako człowiek gruntownie wykształcony piastował funkcję kasjera w majątku księcia Dominika Radziwiłła oraz sekretarza korespondencji francuskiej w Komisji Rządowej Przychodu i Skarbów Królestwa Polskiego.
2) Augustus Browne, przybył do Polski w 1922 roku, pracował jako muzyk, grywał epizody w przedwojennych filmach. W 1941 roku wstąpił do Związku Walki Zbrojnej, a w 1944 roku brał udział w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie wyemigrował do Wielkiej Brytanii.
3) Władysław Jabłonowski, zwany "Murzynkiem", ciemnoskóry polski generał, dowództwa brygady Legionów Polskich
Autorka zwraca uwagę czytelnika na kolonialne zakusy II RP związane z Madagaskarem. Zainteresowanie Polaków było bardzo duże, w samym 1935 roku do Ligi Morskiej i Kolonialnej zapisało sie 280 tysięcy ludzi. Tylko brak zainteresowania Francji w zbyciu wyspy na rzecz Polski i wybuch II wojny światowej pokrzyżowały plany kolonizacyjne.
Czytając książkę wyczuwa się niechęć ciemnoskórych mieszkańców naszego kraju do używania wobec nich słowa "Murzyn", ponieważ budzi niesmak i poczucie podrzędności. Dodatkowo, w języku polskim utarło się wiele negatywnych powiedzeń i przysłów z tym słowem, które są odbierane jako obraźliwe (np. "Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść" lub "Sto lat za Murzynami"). Rozmówcy Oliwii Bosomtwe podkreślają, że są czarnoskórymi Polakami. Urodzili się tutaj, tu dorastali, tu mają swoje życie i swoją tożsamość, która jest spleciona z polskością, choć różni się od tej stereotypowej wizji "białego Polaka". Janusz Majewski, wspomniany powyżej Polak z afrykańskimi korzeniami, stwierdza, że nie podobają mu się określenia Afroamerykanin, Afroeuropejczyk czy Afropolak, chciałby, żeby ludzie mówili o nim "czarnoskóry Polak" lub po prostu "Polak".
Reasumując, książka ma wartości poznawcze, przybliża na wielu płaszczyznach problemy ciemnoskórej mniejszości w naszym społeczeństwie, uwrażliwia na słowa i gesty wobec ludzi o innym kolorze skóry. Równocześnie uważam za stronnicze podejście autorki do tematu nierównego traktowania Polaków “białych” i “czarnych”. Bohaterowie książki to sami pozytywni przedstawiciele mniejszości afrykańskiego pochodzenia, osoby inteligentne, wykształcone, zintegrowane ze społeczeństwem. Autorka nie odnosi się do ciemnoskórych imigrantów spotykanych na dworcach, ulicach czy targowiskach dużych miast. Nie dochodzi skąd pochodzą, co robią, gdzie mieszkają i co sprowadza ich do Polski, jak planują zintegrować się ze społeczeństwem. Nie zgadzam się z zarzutami wobec Polaków, że kolor skóry jest ciągle pierwszym elementem, który zauważamy i według którego oceniamy ludzi. Takie sytuacje miały miejsce w dzieciństwie Janusza, Oliwii i Wiktora, którzy wychowywali się w małych miastach, ponad 20 lat temu. Uważam, że od tego czasu dużo się zmieniło i mamy dużo więcej tolerancji wobec cudzoziemców. Wskazane, aby szacunek i akceptacja w zróżnicowanym rasowo społeczeństwie była obustronna. Lepiej budować mosty porozumienia i jednoczyć, a nie dzielić.
Czy autorce udało się uwrażliwić współczesnych Polaków na czarnoskórych obywateli w naszym społeczeństwie ? - przekonajcie się sięgając po tę książkę
Renata Jarzębińska-Skupień