Recenzja książki „Szajna Szajnisko” Portret zakulisowy Agnieszki Berlińskiej
Autorka zmierzyła się z trudnym zadaniem – napisaniem biografii niezwykłego artysty. Wprowadza nas w świat niekonwencjonalnego teatru, bo taki tworzył Józef Szajna, jako reżyser, scenograf, scenarzysta. Sam wielokrotnie powtarzał, że w jego teatrze najważniejsze są obrazy, a nie tekst. Tylko te obrazy składały często ze szmat, papieru, zardzewiałych rur, zużytych opon, piasku i innych rupieci. Nie wszystkim to się podobało.
Nigdy nie opowiadał o swoim wieloletnim pobycie w obozie koncentracyjnym, ale piętno przeżytej tam codziennie pogardy dla ludzkiego życia, widoczne było w każdej reżyserowanej sztuce.
Jego wizję teatru poznajemy z zamieszczonych cytatów wywiadów medialnych oraz zapisków na serwetkach, gdy oczekiwał na zamówione danie w restauracjach. Poznajemy go jako twórcę ciągle uczącego się, poszukującego nowych sposobów wywarcia wrażenia na widzach.
Za swoją odmienność był podziwiany i pogardzany przez sławnych reżyserów, aktorów. Poznajemy co o nim sądzili: Kantor, Grotowski, Houlubek, Zapasiewicz, Skuszanka i inni ówcześni luminarze teatru. Grali u niego: Opania, Herdegen, Cieślak, Milewska i wielu innych sławnych aktorów. Jedni go kochali, inni buntowali się i odchodzili. Franciszek Pieczka swoją rezygnację z gry u Szajny motywował tym, że już więcej się u niego nie nauczy.
Awangardowym teatrem Józefa Szajny interesowały się teatry za granicą kraju, był więc zapraszamy wraz ze swoją ekipą teatralną do wielu krajów europejskich, jak też do Stanach Zjednoczonych.
Mariusz Szczygieł w krótkiej opinii zamieszczonej na obwolucie książki zarzuca Szajnie narcyzm. Wydaje mi się, że jest to krzywdząca opinia. Teatr dla niego był ważniejszy jak życie rodzinne i towarzyskie. Dla teatru „Studio” godził się na współpracę z ówczesnymi władzami partyjnymi i administracyjnymi. To nie była kolaboracja, a raczej wykorzystywanie swojej pozycji do realizowania zamierzeń. O wielkości tej niezwykłej osobowości świadczy moment końca kariery, kiedy zdawał sobie sprawę, że więcej już czegoś nowego nie wymyśli, wiedział, że jego zapał i inwencja dosięgły kresu.
Polecam tę pozycję nie tylko znawcom historii teatru. Pokazuje ona człowieka, którego upór w realizacji pasji zerwania z tradycyjnym teatrem jest zadziwiający.
Cieszanów, 18 czerwca 2025 r.
Edward Dziaduła - klubowicz DKK w MBP w Cieszanowie