Recenzja książki "Ziemianki" Marty Stzeleckiej

"ZIEMIANKI"

Co panie z dworów łączyło z chłopkami

Autorka: Marta Strzelecka

 

   "Ziemianki" to książka o charakterze dokumentalnym, historycznym i pro-kobiecym. Bohaterkami są głównie mieszkanki wsi, których aktywność przypada na pierwsze 40 lat XX wieku. Poznajemy losy ziemianek i włościanek, które dzieliła przepaść finansowa i kulturowa, a łączyło to, że utrzymywały się z uprawy ziemi.  Właścicielki ziemskie funkcjonowały w polskim społeczeństwie do końca II wojny światowej, zatem okres międzywojnia był schyłkiem dobrobytu tej grupy społecznej. Mimo, że krótki to zapisał się dobrze w historii, ze  względu na społeczną i patriotyczną działalność ziemianek.

    Ziemiański rodowód większości bohaterek tej książki wynikał z urodzenia, ale były też przypadki, kiedy mieszczanki zawierały małżeństwo z właścicielem ziemskim i podejmowały rolę pani we dworze.  Indywidualne losy ziemianki zależały od statusu majątkowego.  W bogatych rodzinach, ziemianki uczyły się w warunkach domowych. Do podstaw edukacji należały języki obce, gra na fortepianie, nauka śpiewu i haftowania. Zdarzało się, że dziedziczki uczono historii powszechnej, botaniki, historii literatury, matematyki i geografii. Natomiast te panny, których rodzice po utracie majątków w  wyniku I wojny światowej, przenieśli się do miast kształcili córki na pensjach. Absolwentki renomowanych pensji w Warszawie, Krakowie czy we Lwowie, często wracały na wieś decydując się na pracę nauczycielek szkół powszechnych dla dzieci lub szkół gospodarczych dla dorosłych włościanek.

    Dowiadujemy się jak wyglądał typowy życiorys ziemianki. Początkowo nauka w domu z guwernantką, niekiedy marzenia o studiach, zazwyczaj szybko porzucone, ze względu na inne oczekiwania rodziny. Następnym etapem było staranie o właściwe małżeństwo, a po zamążpójściu wspieranie męża w prowadzeniu gospodarstwa. Oczekiwano od pani z dworu by była wzorową żoną, matką, gospodynią.  Wskazane by znała się na hodowli kur lub innego ptactwa domowego, przetwarzaniu mleka na ser i śmietanę, uprawie ogrodu warzywnego i ziół. Panie z dworu musiały planować budżet domowy, remonty, zatrudniać i kierować pracą pomocy domowych i guwernantek.   Ziemianka w swoim dworze dbała o gustownie urządzony salon, ozdobiony kwiatami z własnego ogrodu i zawsze gotowy na przyjęcie gości. Od pani ze  dworu oczekiwano by była uczciwa, pracowita, życzliwa, oddana rodzinie, religijna, zaradna, czynna w swojej społeczności, współpracowała z parafią. 

    Marta Strzelecka dotarła do dokumentów o bardzo aktywnych ziemiankach, które starały się dystansować do wizerunku zamożnych kobiet zajmujących się tylko życiem towarzyskim i podróżami. Ich ambicje to zaangażowanie w działalność społeczną lub charytatywną. Zdając sobie sprawę, że wieś jest zaniedbana edukacyjne angażowały się w organizację szkół lub kursów dla włościanek, na których uczono podstaw mleczarstwa, ogrodnictwa, pszczelarstwa, hodowli zwierząt domowych, prania, prasowania, gotowania, tkactwa, kroju, szycia, haftowania, szydełkowania, higieny i opieki nad dziećmi. Dzięki tym szkołom dziewczęta wiejskie poznały ówczesne wynalazki techniki jakimi były pierwsze pralki czy aparaty Wecka do pasteryzowania żywności. Słynnych szkół prowadzonych przez ziemianki było co najmniej pięć w różnych rejonach Polski – na Lubelszczyźnie (w Nałęczowie), na Roztoczu (w Snopkowie), na Mazowszu (w Chyliczkach), na Kujawach (w Kruszynku) i w Wielkopolsce (w Kórniku).  Ziemianki dbały o wszechstronny rozwój swoich podopiecznych. Szkoła w Nałęczowie, oprócz planowych zajęć, organizowała zajęcia gimnastyczne oraz artystyczne jak chór czy amatorskie kółko teatralne. Uczono też elementów fizyki, historii literatury, botaniki. Kursantki mogły chodzić do uzdrowiska na potańcówki, do kawiarni i do biblioteki.  Była to  postępowa placówka edukacyjna. Włościanki i ziemianki kończące szkoły gospodarcze były przygotowane na samodzielne gospodynie, zarządzające własnym domem lub mogły zarabiać jako gospodynie w dużych majątkach. Ważne , że nabierały pewności siebie, co pozwalało na uniezależnienie się od  przyszłego zamążpójścia. 

Dużym atutem książki są zdjęcia. Część z nich, autorstwa dwóch zawodowych fotografów z Nałęczowa, dokumentuje  działalność tutejszej szkoły gospodarczej. To cenna pamiątka dla wszystkich osób związanych z tą szkołą, jak i dla samego Nałęczowa, modnego wówczas uzdrowiska. Dzięki tym fotografiom widzimy, jak się ubierały ziemianki, a jak włościanki. Jakie fryzury i nakrycia głowy były charakterystyczne dla tych kobiet. Możemy zaglądnąć do wnętrza ziemiańskiego dworu,  jak był umeblowany, jakich fajansów czy porcelany używano. Poznajemy Nałęczów nie tylko jako modne uzdrowisko, ale też jako znaczący ośrodek krzewienia oświaty i kultury wśród okolicznej ludności. 

"Ziemianki" to książka o kobietach aktywnych i odważnych, zarówno wśród ziemianek jak i włościanek.  Kobietach pracowitych, myślących nowocześnie, przyszłościowo, interesujących się nowinkami technicznymi ułatwiającymi codzienne życie, a także aktualną modą. Książka może być swoistą pamiątką po babciach i prababciach, upamiętnionych we wspomnieniach i na zdjęciach,  dlatego może wzbogaci niejedną domową biblioteczkę.

 

Renata Jarzębińska-Skupień 

powrót do kategorii
Poprzedni Następny

Pozostałe
aktualności