Recenzja książki "Bliscy" Annie Ernaux

Laureatka Literackiej Nagrody Nobla 2022 Annie Ernaux nie jest powszechnie znana polskiemu czytelnikowi. Dopiero fakt otrzymania Nobla spowodował, że także na polskim rynku wydawniczym pojawiły się jej książki. Jedną z nich, wydaną przez wydawnictwo „Czarne”, jest zatytułowany „Bliscy” zbiór trzech historii, stanowiących pewien rodzaj autobiografii autorki. Część pierwsza, zatytułowana „Miejsce”, napisana w latach dosyć odległych: listopad 1982 - czerwiec 1983, opowiada o jej ojcu, który od dziecka musiał pracować fizycznie, a w miarę upływu lat zyskiwał świadomość swoich ograniczeń, wynikających z braku wykształcenia, ale też spowodowanych presją środowiska. Część druga „Pewna kobieta”, pisana od kwietnia 1986 do 26 lutego 1987, to opowieść o matce i jej relacjach z jedyną żyjącą córką. Matka Annie Ernaux to zupełnie inna osobowość; świadoma swojego pochodzenia i miejsca w społeczeństwie francuskim, robi wszystko, aby rodzinę wydźwignąć na nieco wyższy szczebel drabiny społecznej. Wydaje się, że bardziej niż ojciec rozumie znaczenie wykształcenia, jako jedynej drogi awansu społecznego dla córki. W obu częściach znajdziemy opisy codziennego życia autorki i jej najbliższej rodziny, a w tle wydarzenia historyczne i przemiany społeczne praktycznie całego minionego stulecia. Mnie osobiście uderza, że niezwykle istotne dla tej rodziny były warunki zewnętrzne: ubiór, sposób bycia, sposób wysławiania się, a nawet charakter posiłków. Pójście Annie do szkoły pogłębia świadomość jej rodziców, jak bardzo odstają od nowego mieszczańskiego otoczenia córki. Reagują na to odmiennie – ojciec coraz bardziej milczący zamyka się w sobie, zaś matka, mimo ograniczonych możliwości, stara się jakoś nadążać za córką. Trzecia część zbiorku „Bliscy” zatytułowana „Druga córka” to monolog pisarki o jej starszej siostrze. Ginette zmarła na dyfteryt w wieku 6 lat, na dwa lata przed narodzinami autorki, a jej istnienie i śmierć były przez rodziców skrzętnie ukrywane. Dopiero stojąc na cmentarzu nad grobem siostry, autorka uświadamia sobie przykrą dla siebie prawdę: jej przyjście na świat było zdeterminowane tamtą śmiercią. Ta część została napisana o wiele później, bo w październiku 2010 roku i jest w pewnym sensie filozoficznym podsumowaniem 70 lat życia autorki. 

Mimo woli porównuję wspomnienia o rodzicach Annie Ernaux z innymi, znanymi nam pozycjami tego rodzaju. W zestawieniu z takimi książkami, jak: Marcina Wichy „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” - niezwykłą opowieścią, napisaną oszczędnym stylem, krótkimi zdaniami, pełną niedomówień, zawierającą jednak ogromny ładunek uczuciowy tęsknoty i poczucia straty po śmierci matki, czy Wojciecha Manna „Artysta. Opowieść o moim ojcu”, pełną lekkiego humoru, bardzo ciepłą i równocześnie ukazującą sylwetkę ojca jako światowej klasy artysty, opowieść Ernaux wydaje się być pozbawiona czułości i ciepła. Jednak niezależnie od tego uważam, że powinniśmy przeczytać, i to z dużą uwagą, wszystkie trzy części „Bliskich” Annie Ernaux i to wcale nie dlatego, że jest laureatką Nagrody Nobla. Oto dostajemy portret społeczeństwa francuskiego i jego przemian na tle wydarzeń historycznych, pod wieloma względami przypominający przebieg zmian społecznych, jakie nastąpiły także w Polsce. Warto też kolejny raz podczas lektury uzmysłowić sobie, jak bardzo relacje z bliskimi ukształtowały nasze życie i jak przeszłość kreuje teraźniejszość. I jeszcze „last but not least” (ostatnie, ale wcale nie mniej ważne) – ukrywanie prawdy, nawet w najlepszych intencjach, jest zgubne dla obydwu stron.

Maria Suchy - klubowiczka DKK w Filii Nr 10 WiMBP w Rzeszowie                                                                                                       

powrót do kategorii
Poprzedni Następny

Pozostałe
aktualności