Recenzja książki „… A lasy wiecznie śpiewają” – Trygve Gulbranssen
Podczas jednej z wizyt w bibliotece moją uwagę zwróciła odłożona na półce niepozorna, szara książka (wydana w 1962 r.) z pożółkłymi, podniszczonymi kartkami pt. „…A lasy wiecznie śpiewają” - Trygve Gulbrassena (1894-1962). Jak się okazało była to jego debiutancka powieść z 1933 r., która została przetłumaczona na 30 języków i sprzedana w ponad 12 mln egzemplarzy. Zamiłowanie do lasu i lata młodości, które spędziłam na leśniczówce, zadecydowały, że postanowiłam ją przeczytać.
„…A lasy wiecznie śpiewają” to dziewiętnastowieczna opowieść skandynawska o dumnych
i twardych ludziach lasu, zmagających się z surową przyrodą. Przedstawia mocno zakorzeniony instynkt wspólnoty rodowej: wielowiekowe tradycje, pracowitość, męstwo i upór rodu Björndalów. Cechy te przysparzają im bogactw i władzy. Dzięki nadzwyczajnej sile fizycznej toczą zwycięskie walki
z niedźwiedziami, co w oczach ludzi z dolin przysparza im nadludzkich mocy. Izolacja, opowieści
o trollach, czarownicach i upiorach, a także wygląd sprawiają, że członkowie rodu Björndalów mimo swej urody budzą strach i respekt wśród mieszkańców równin. Rozpowszechnione plotki i złośliwości sprawiają, że rodzina spotyka się z pogardą. Zdesperowane panienki z dobrych domów zabiegają jednak o ich względy i same muszą podjąć pierwsze kroki, aby ostatecznie przekonać się, że dzikie i harde serce potrafi prawdziwie kochać mimo pozornej szorstkości.
Pogoń za pieniądzem, bezwzględne przestrzeganie zasad oraz przekonanie o własnej racji, stopniowo zaślepia dziedzica rodu. Dopiero odejście ukochanej osoby, jej ostatnia wola, otwiera mu oczy na rzeczywistość i znacząco wpływa na jego podejście do życia, a las daje ukojenie.
Czas upływa, zmieniają się pory roku, stopniowo zmienia się też stosunek do ludzi z lasu. Nadejście kryzysu gospodarczego staje się świetną okazją do wyrównania doznanych upokorzeń i niegodziwości.
Czy okazane miłosierdzie może okazać się zemstą?
Przeczytana powieść przybliżyła mi codzienne życie i kulturę tamtych czasów. Uświadomiła jak krzywdzące mogą być utarte stereotypy . Pokazała jak w codziennej krzątaninie zapominamy o bliskich, których obecność jest dla nas czymś oczywistym, dopiero ich brak uświadamia nam powstałą pustkę. Polecam tę książkę tym, którzy chcą pogłębić wiedzę o obyczajach i trudzie pionierskich plemion, poznać opowieści norweskich lasów – bo życie toczy się dalej… , a lasy wiecznie śpiewają.
Barbara Krępa - klubowiczka DKK w GBP w Padwi Narodowej