Spotkanie DKK w Filii nr 11 WiMBP w Rzeszowie - o książce „Tam, gdzie bzy sięgają nieba” Małgorzaty Manelskiej

W listopadowy, andrzejkowy wieczór członkowie Dyskusyjnego Klubu Książki spotkali się, aby podzielić się swoimi przemyśleniami, wrażeniami i refleksjami na temat książki Małgorzaty Manelskiej „Tam, gdzie bzy sięgają nieba”.

Napiszę krótko - to przepiękna powieść. Jej akcja rozgrywa się na Mazurach w dwóch ramach czasowych: w czasie wojny, po „wyzwoleniu” oraz współcześnie. Z opowieści pani Małgorzaty, właścicielki pensjonatu w Kocie dowiadujemy się co działo się na Mazurach w odległej przeszłości.  Dwudziestego stycznia 1945 roku na tereny, nieistniejącej już dziś, dość dużej wsi Małga wkroczyli Sowieci. Siali spustoszenie, palili, rabowali, gwałcili, zabijali. Niektórym udało się przeżyć, bo ukrywali się w lesie. Ci, którzy przeżyli piekło musieli jakoś dalej żyć. Wojna się skończyła, życie zaczęło powoli wracać do normy. Puste domy po wymordowanych mieszkańcach zaczęli zajmować Polacy. W 1947 roku do nielicznych mieszkańców Małgi, Mazurów i osadników z Polski zaczęli dołączać Ukraińcy i ich rodziny z Bieszczad przesiedleni tu w ramach „Akcji Wisła”. Wszyscy zaczęli się porozumiewać. Ewangelicy, katolicy i grekokatolicy modlili się wspólnie podczas jednego nabożeństwa. Przyjeżdżał do nich pastor Otton Wittenberg (postać autentyczna) z pobliskiego Pasymia raz w miesiącu. W jedynym ocalałym kościele wspólnie uczestniczyli w pogrzebach, chrzcili dzieci, brali śluby. To było coś niespotykanego. Taki dzisiejszy ekumenizm w pełnym tego słowa znaczeniu.

Lata pięćdziesiąte ubiegłego stulecia przyniosły nowe nieszczęścia. Przyjazd wojsk i nowa władza, a także plany wybudowania poligonu wojskowego spowodowały, że ludzie zmuszeni byli do szukania nowych domów. Zaczęto rozbierać domy, ludzie mieli 1-2 godziny na spakowanie całego dobytku życia i wyjazd. Wyjeżdżali zazwyczaj na Ziemie Odzyskane. Stawali się zupełnie innymi ludźmi, dostawali nowe imiona, nazwiska, zupełnie nową tożsamość. Musieli zapomnieć kim byli dotychczas, gdzie się urodzili, gdzie mieszkali. Wyrzekali się swojej przeszłości.

Komunistyczna władza traktowała Mazurów jak Niemców, a oni wielokrotnie podkreślali, że nie czują się Niemcami, ale Mazurami.

Jedni z głównych bohaterów naszej opowieści spotykają się po wielu długich latach jako staruszkowie.  Wspominają odległe czasy, ale jakże im bliskie. Niespotykane koleje losów ukazuje nasza lektura.

Powtórzę jeszcze raz - to naprawdę piękna książka, bardzo spodobała się naszym Klubowiczom i przypadła im do gustu. Nie będę opowiadała treści książki, ale serdecznie zachęcam do przeczytania. Na pewno się spodoba.

Elżbieta Kotowicz

Galeria zdjęć

Grupa pięciu osób siedzących przy stole w bibliotece Grupa trzech osób siedzących przy stole w bibliotece Plakat zapraszający na spotkanie w bibliotece
powrót do kategorii
Następny

Pozostałe
aktualności