„Między słowem a światem” – spotkanie z Maciejem Płazą
Popołudnie miało w sobie coś z melancholii — tej spokojnej, skupionej, w której czas nie płynie, lecz gęstnieje. Zaproszony gość mówił z namysłem, precyzyjnie, bez pośpiechu. Od pierwszych chwil było widać, że literatura jest dla niego nie tylko sztuką, lecz także sposobem poznawania świata i jego ukrytych sensów.
9 października 2025 roku w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Rzeszowie odbyło się spotkanie z Maciejem Płazą – pisarzem, tłumaczem i literaturoznawcą, laureatem najważniejszych nagród literackich w Polsce. Rozmowę poprowadziła Monika Ochędowska, dziennikarka i krytyczka literacka. Wydarzenie odbyło się w ramach projektu „W relacji ze słowem”.
Nasz gość opowiadał o pisaniu jako o procesie poznania. Nie o natchnieniu, lecz o długiej wędrówce przez fakty, języki, wspomnienia. Zanim powstaje jego książka, autor długo krąży wokół jej tematu, gromadząc wiedzę, fragmenty historii, obrazy, dźwięki. Dopiero gdy wszystko złoży się w jedną całość — gdy wyobraźnia przesyci się rzeczywistością — pojawia się gotowość do pisania. Wtedy zaczyna się etap, który porównuje do muzyki: gra na dobrze opanowanym instrumencie, w której technika przestaje być widoczna, a pozostaje czysta melodia.
W jego ujęciu pisanie musi mieć w sobie przygodę — nie tylko fabularną, ale i poznawczą. Literatura jest dla niego sposobem docierania do granic tego, co zrozumiałe. Płaza nie poszukuje dziwności dla efektu. Dziwność jest w jego świecie formą objawienia — tym, co odsłania drugie dno istnienia, obcość ukrytą pod powierzchnią rzeczy. W Golemie przybiera ona kształt mistycyzmu, w Skoruniu — codziennego zadziwienia, które przenika zwykłe życie.
Jako tłumacz literatury angielskiej — przede wszystkim Lovecrafta i Faulknera — Płaza nauczył się wsłuchiwać w to, co niewypowiedziane. Tłumaczenie nie jest dla niego mechanicznym przełożeniem sensu, lecz współtworzeniem — aktem, w którym trzeba dotknąć ducha języka, a nie tylko jego składni. W świecie Lovecrafta odkrył subtelność niesamowitości, w której groza nie wynika z potworności, lecz z przeczucia, że człowiek jest zaledwie chwilą wobec ogromu czasu i materii.
Ta sama filozofia przenika jego pisarstwo. U Płazy zło nie jest zjawiskiem wyjątkowym, lecz stanem naturalnego rozpadu, któremu przeciwstawia się tylko twórczy wysiłek. Budowanie wymaga energii, a więc dobra; niszczenie dzieje się samo, w bezruchu. Literatura jest więc jego formą działania — spokojnym gestem oporu wobec entropii świata.
W Golemie chciał, by język brzmiał jak muzyka klezmerska: płynny, nasycony rytmem, w którym smutek i zachwyt splatają się w jedno. To nie przypadek — słuchał jej, zanim pisał, by przenieść jej strukturę w zdanie. Płaza pisze tak, jakby komponował — fraza ma tu długość oddechu, a przecinek zastępuje pauzę. Dzięki temu jego proza nabiera melodyjności, staje się słyszalna.
Na zakończenie autor wspomniał o planach dotyczących nowej książki. Będzie to powieść zakorzeniona w polskiej rzeczywistości, bliższa jego rodzinnych stron – w krajobrazie Sandomierza i małych miejscowości. Interesuje go czas powojenny i codzienność ludzi, którzy próbują odbudować życie po doświadczeniu zniszczenia. Zapowiedział, że będzie to proza bardziej kameralna, skupiona na człowieku i jego relacji z miejscem.
Spotkanie z Maciejem Płazą miało wyjątkowo refleksyjny charakter. Autor mówił o pisaniu z pokorą, ale i z przekonaniem, że literatura może być formą pracy duchowej – nie po to, by zmieniać świat, lecz by lepiej go rozumieć. Jego spokój, erudycja i konsekwencja w myśleniu o słowie zrobiły na słuchaczach duże wrażenie.
Urszula Szarek
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
Zadanie współfinansowane ze środków budżetu Województwa Podkarpackiego.
Dofinansowano z budżetu Gminy Miasto Rzeszów.