Recenzja książki "Zapomniane niedziele" Valerie Perrin
Valerie Perrin to francuska fotografka, pisarka, autorka i współautorka scenariuszy, które realizuje wspólnie ze swoim mężem, a jest nim znany francuski reżyser Claude Lelouch. W swojej twórczości Valerie Perrin często łączy dramat obyczajowy z kryminałem.
Powieściowy debiut Valerie Perrin, autorki „Życia Violette‘’ i „Cudownych lat” nosi tytuł „Zapomniane niedziele ‘’.
Właśnie te „Zapomniane niedziele ‘’ były przedmiotem naszych rozważań na spotkaniu 22 maja 2024 r. w Dyskusyjnym Klubie Książki w Strzyżowie. Powiedziałam rozważań, bo nie były to zażarte, jak niekiedy, dyskusje czy spory.
Książka napisana pięknym językiem, mądra, przemyślana, poruszająca niezmiernie ważne tematy ludzkiego życia i przemijania, chyba wszystkim nam się podobała. Jest to opowieść
o „przeszłości utkanej z blednących wspomnień i o teraźniejszości, za którą trudno nadążyć.”
O meandrach ludzkich losów i kaprysach miłości…
W Domu Spokojnej Starości „Pod Hortensjami” pracuje młodziutka dziewczyna, Justine. Ona i jej kuzyn Jules stracili rodziców, gdy byli małymi dziećmi. Wychowali ich dziadkowie.
Młodzi ludzie, z małej miejscowości, w której mieszkają Justine i Jules chcą się wyrwać w wielki świat, marzą o studiach, dobrej pracy, karierze. Justine nie tęskni za tym, wydaje się, że tak naprawdę, nie ma dobrego pomysłu na życie. Rozpoczyna pracę w Domu Spokojnej Starości „Pod Hortensjami‘’ jako opiekunka i pomoc pielęgniarki. Chociaż ma bardzo dużo pracy i obowiązków, ma też wiele cierpliwości, zapału, empatii i serca do swoich podopiecznych.
Największą sympatią obdarza Helen Hel, której przeszłość jest naprawdę wyjątkowa i która opowiada Justine całe swoje długie i niezmiernie ciekawe życie.
A te swoje życiowe historie Helen opowiada w formie „rozsypanej układanki, jak gdyby dała
w prezencie najpiękniejszy przedmiot ze swojego domu ,ale przedtem rozbiła go przypadkiem na tysiąc kawałków.”
Justine wszystkie te kawałki skrzętnie zbiera, zapisując je w swoim niebieskim notatniku. Po co? Ponieważ uważa, że” kiedy stary człowiek umiera jest tak, jakby spaliła się cała biblioteka, a ona robi co może, aby ocalić coś z popiołu…
Wszystkie osoby, które poznajemy na kartach książki „Zapomniane niedziele” mają swoje niezmiernie ciekawe, niekiedy wręcz dramatyczne historie. Nikt nie jest doskonały, idealny, każdy ma swoje tajemnice, krzywdzą się nawzajem, oszukują ale może przez to są tacy „sami swoi”.
Każdy tęskni za czymś, czego jeszcze nie przeżył, tęskni za bliskością, ciepłem drugiego człowieka, za miłością.
Najsmutniejsze i najboleśniejsze dla mnie były sytuacje, kiedy trzeba było uciekać się do podstępu, by ktoś z najbliższych zechciał pojawić się w domu opieki i spotkać się z bliskimi, którzy tak bardzo na te odwiedziny czekali. Niestety, dla wielu z tych pensjonariuszy były to tytułowe, zapomniane niedziele.
W książce, którą omawialiśmy, jest wiele świetnych przemyśleń i świadomych przemilczeń, wzruszające wspomnienia i bardzo dużo trudnych do podjęcia decyzji. Wszystko to skłania do refleksji, zastanowienia ,może i postanowienia, bo w pewnym momencie dla, każdego z nas „pieśń naszego życia, będzie cichnącym powoli, ostatnim utworem na płycie‘’.
Ewa Bańka - klubowiczka DKK przy BPGiM w Strzyżowie