Recenzja książki "Sanktuarium" Sary Fine
Ile trzeba mieć w sobie siły, by być w stanie wybrać pomiędzy przyjaźnią, a miłością? Odpowiedź na to pytanie uzyskamy poznając niezwykle silną bohaterkę książki pt. „Sanktuarium”. Mogłoby się wydawać, że to historia jak wiele innych, ale gdy tylko się w nią zagłębimy, poznamy wiele ciekawych osób i historii, które wiążą się z nimi. W książce są poruszane wyjątkowo ciężkie tematy, takie jak samobójstwo, wykorzystywanie seksualne, czy nawet Holocaust, wszystko to dzieje się w świecie fantasy.
Lela i Nadia- dwie najlepsze przyjaciółki, mimo że zupełnie się od siebie różnią, wystarczył jeden incydent, by się do siebie zbliżyły. Obie dziewczyny borykają się z niezwykle ciężkimi problemami dzisiejszego świata. Lela nosi ciężar, który położył na jej barki opiekun zastępczy, krzywdząc młodą kobietę w najgorszy możliwy sposób. Nadia natomiast nie wytrzymuje ogromnej presji, która ją otacza i poddaje się depresji, jak wiemy chorobie, z którą zmaga się coraz więcej młodych ludzi, co gorsza- coraz młodszych.
Po samobójstwie swojej najlepszej przyjaciółki Nadii, Lela postanawia, że ją odnajdzie. Kiedy znajduje się w mieście samobójców, (które w książce jest niebywale dokładnie opisane- czytając opisy ulic i budynków, czytelnik razem z bohaterami zaczyna odbywać podróż po mieście) ma tylko jeden cel- uratować przyjaciółkę. Dziewczyna po drodze spotyka kolejnych bohaterów pokutujących w tamtejszym świecie, każde z nich ma niezwykle bolesną przeszłość. Największą uwagę poświęciła Strażnikowi Malachiemu, w którym jak możemy się domyślić zakochała się. Mimo swojej pierwszej miłości, która jak wiemy w życiu każdej dziewczyny jest najważniejsza, bohaterka nie zapomina po co tutaj przybyła. Lela z niezwykłą zaciętością walczy o życie przyjaciółki w książce opisana jest jako twarda i mocno zdeterminowana osoba, która stawia czoła nie tylko wrogom, ale również demonom swojej przeszłości. Nie mogę nie wspomnieć o męskim bohaterze, który oferuje pomoc dziewczynie w odnalezieniu Nadii, nauczył ją nie tylko jak walczyć, ale co najważniejsze- pokazał jej, że nie każdy dotyk krzywdzi.
Świat w jakim się obecnie znajdują jest bardzo interesujący. Składa się nie tylko z buntowników nazwanych Mazikinami i strażników, którzy próbują utrzymać pokój w tym jakże smutnym i ponurym miejscu. Są tutaj również istnienia, można powiedzieć cienie ludzi, które błądzą po tym świecie od kilku, kilkunastu lub kilkudziesięciu lat próbując wyzbyć się pokus, które za nimi kroczą.
Kiedy Leli udaje się odnaleźć przyjaciółkę, widząc w jakim jest stanie, postanawia najszybciej jak tylko się da, wydostać ją stąd. Stając przed sądem oferuje, że zostanie w tym świecie, żeby przez lata służyć jako Strażnik pod warunkiem, że jej przyjaciółka opuści to miejsce. Dziewczyna mogła odejść na „Wieś” razem ze swoim ukochanym, mimo to postanawia oddać szansę na szczęśliwe życie Nadii, tym samym skazując się świadomie na życie bez Malachiego.
Książkę czytało się bardzo przyjemnie, została napisana prostym językiem, dzięki czemu czytanie jej można nazwać umileniem sobie wieczoru. Zakończenie, którego zapewne nie tylko ja się nie spodziewałam, lekko zniechęciło mnie do sięgnięcia po kolejną część, ale ciekawość, jak rozegrają się dalsze losy Malachiego i Leli wygrała.
Klaudia Ruszała - klubowiczka DKK w GBP we Frysztaki