Recenzja książki "Pamiętam" Piotra Stankiewicza
Forma literacka książki Piotra Stankiewicza „Pamiętam” może się wydać szokująca dla czytelniczek DKK, nawykłych do płynnych form bądź to powieści, bądź to różnego rodzaju biografii. Książka „Pamiętam” to zbiór krótkich wspomnień, obrazów ulotnych oświetlonych na chwilę lampą stroboskopową. Jeżeli jednak damy się ponieść wyobraźni, to bardzo szybko przestaje nam przeszkadzać taka forma narracji. Co prawda autor dedykuje książkę swoim rówieśnikom, osobom, których PESEL zaczyna się od cyfry „8”, to jednak każdy z nas, także ten, w którego PESELU cyfra „8” jest na drugim miejscu, z dużym sentymentem wczyta się we wspomnienia autora, dotyczące lat dzieciństwa (lata osiemdziesiąte) i wczesnej młodości (lata dziewięćdziesiąte). W wielu wersach autor bardzo ciepło wspomina babcię, której liścik z życzeniami przechowuje jak najcenniejszą pamiątkę, a także rodziców, z których każde wprowadzało go w kolejne etapy życia. Szczególnie często mówi o swojej mamie, niekiedy w aspekcie wspólnych obserwacji astronomicznych. Można sądzić, że ta właśnie młodzieńcza fascynacja zdecydowała o wyborze pierwszego kierunku studiów – autor jest absolwentem astronomii (2008) i niemal równolegle filozofii (2010) na Uniwersytecie Warszawskim. Na macierzystej uczelni w 2015 uzyskał doktorat z filozofii na Wydziale Filozofii i Socjologii. Jest uważany za twórcę reformowanego stoicyzmu, napisał wiele książek o stoickiej sztuce życia i o życiu w Polsce. Od 2016 roku jest członkiem międzynarodowego zespołu Modern Stoicism. Mimo, że te wydarzenia miały miejsce w latach dwutysięcznych, nie znajdziemy o nich wzmianki wśród „Pamiętam…”, umieszczonych właśnie w tym rozdziale. Autor pamięta natomiast, tak jak wielu z nas, lęki i zamieszanie związane z wejściem w rok 2000. Powszechne były wtedy opinie, że padną wszystkie systemy oparte na IT, a komputery nie poradzą sobie z zapisem nowej daty. Jak doskonale wiemy, były to obawy przedwczesne. Podążając za wspomnieniami autora, sami próbujemy wygrzebać z pamięci nazwiska i zdarzenia dotyczące poszczególnych osób lub całego społeczeństwa. Przypominają nam się hasła i poglądy, które dzisiaj wydają się śmieszne i błahe, ale które dwadzieścia lat temu mogły zdecydować o wejściu lub nie Polski do Unii Europejskiej.
Autor pisał swoją książkę w latach 2017 – 2021 i ten upływ czasu jest wyczuwalny w klimacie poszczególnych rozdziałów. O ile lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte zawierają ciepłe wspomnienia chwil przedszkolnych i szkolnych, to lata dwutysięczne cechuje zupełnie inny nastrój. Opowieści o wydarzeniach z życia publicznego coraz częściej przeplatane są wspomnieniami kolejnych libacji alkoholowych, coraz bardziej szalonych i coraz bardziej niebezpiecznych, dziejących się w samej Warszawie, a także podczas wypraw w góry czy zagranicę. Wiele razy autor pisze, że podejmował jakąś wyprawę tylko w aspekcie pretekstu do upicia się. Taka szczerość wydaje się być remedium na chorobę alkoholową, którą potwierdza jedno zdanie: „Pamiętam piwo w pociągu nocnym ze Szklarskiej Poręby, to było 31 stycznia 2010 roku i to był ostatni alkohol, jaki w życiu wypiłem.” Jeśli mamy w pamięci życiorysy twórców wybitnych, jacy zniszczeni alkoholem odeszli przedwcześnie, walka autora z nałogiem zasługuje na podziw i uznanie.
Warto sięgnąć po książkę „Pamiętam”, której lektura może otworzyć w naszej pamięci wiele szkatułek, zawierających obrazy dawno minionego dzieciństwa i młodości. Przypomnienie klimatu ostatnich czterdziestu lat to nie tylko odświeżony obraz naszych osobistych doświadczeń i przeżyć, ale także spojrzenie na nie oczyma naszych dzieci, które są niemal równolatkami autora. Mimo, że książka jest niewielka i czyta się ją szybko, to jednak po zamknięciu okładek nie czujemy niedosytu, na długo pozostając w zadumie.
Maria Suchy - klubowiczka DKK w Filii Nr 10 WiMBP w Rzeszowie