Recenzja książki "Miecz przeznaczenia" Andrzeja Sapkowskiego
Niemal naturalnym odruchem przy recenzowaniu drugiego tomu opowiadań o wiedźminie Geralcie byłoby porównanie zbioru drugiego do pierwszego. To się jednak nie wydarzy. Ogromną miłości darzę zarówno “Ostatnie Życzenie”, które jest wprowadzeniem w świat, jak i “Miecz przeznaczenia”. Ma ono jedno opowiadanie mniej. W “Ostatnim życzeniu” “Głos rozsądku” był opowiadaniem podzielonym i łączącym pozostałe historie w czasie. Tutaj nie ma nic takiego.
Sześć opowiadań istnieje samodzielnie i każde z nich zawiera kwintesencję tego czym dla mnie jest świat wiedźmina. Mamy opowiadanie “Wieczny Ogień” który doskonale prezentuje humor w książkach pana Sapkowskiego; “Okruch lodu” i “Trochę poświęcenia” opowiadające o bardzo trudnych, nieodwzajemnionych miłościach; “Granica możliwości” to typowa przygoda, w którą wplątany zostaje wiedźmin - epickie polowanie na smoka ze skarbem, rycerzami, najemnikami, czarodziejką i królem który ma nadzieję na rękę królewny z sąsiedniego państwa (zapewniło ono również najlepszą animację w historii polskiej kinematografii).
“Miecz przeznaczenia” ma również bardzo ważną funkcję we wprowadzeniu postaci Ciri, geraltowej Niespodzianki. Ich pierwsze spotkanie następuje w lesie Brokilon, zamieszkałego tylko przez driady. To teraz czytelnik ma szansę poznać Lwiątko z Cintry zanim to trafi na wiedźmińskie szkolenie w pierwszym tomie sagi. To właśnie ten tom otwiera drogę do “Krwi elfów”. Dlatego uważam, że nie warto pomijać opowiadań. Jest to nie tylko wprowadzenie do sagi ale też bardzo dobra szansa na poznanie bohaterów oraz jedyny moment kiedy 100% czasu czytelnik spędzi z Geraltem z Rivii w czysto wiedźmińskim środowisku.
Gabriela Snopkowska - klubowiczka DKK w MBP w Mielcu