Recenzje książki "Chłopki" Joanny Kuciel-Frydryszak
Joanna Kuciel – Frydryszak: „Chłopki. Opowieść o naszych babkach”.
Wydane wiosną 2023 roku „Chłopki” Joanny Kuciel – Frydryszak prawie natychmiast zostały okrzyknięte bestselerem. W społeczeństwie, które po II wojnie światowej doznało tylu przemian, niemal nie istniała świadomość chłopskich korzeni. Akcja większości lektur szkolnych, także popularnych powieści rozgrywała się w mieście, a jeżeli na wsi, to obowiązkowo „we dworze”. W zdecydowanej większości autorzy ukazywali życie wiejskie jako „sielskie, anielskie”, koloryzując rzeczywistość. Najczęściej żyliśmy też w przekonaniu, że jesteśmy potomkami „szlachetnie urodzonych”, a chłopskie pochodzenie to było coś wstydliwego. Kiedy Olga Tokarczuk pokazała w „Księgach Jakubowych” jakże okrutne losy chłopów pańszczyźnianych, wywołało to święte oburzenie. Podobnie powieść Radka Raka „Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli”, mimo że nagrodzona NIKE, nie zyskała takiego zainteresowania i rozgłosu w aspekcie obrazu wsi galicyjskiej, gdzie chłop pańszczyźniany był traktowany gorzej, niż zwierzęta gospodarskie. Dopiero zupełnie niedawno zaczęły się ukazywać powieści i publikacje, najczęściej popularno – naukowe, które zawierają trochę więcej prawdy o życiu wsi. Mamy za sobą lekturę „Akuszerek” Sabiny Jakubowskiej, które pokazały wieś galicyjską i losy kobiet na przełomie wieków, a także „Służące do wszystkiego” Joanny Kuciel –Frydryszak, gdzie służące to wiejskie dziewczyny, uciekające przed przeraźliwą biedą. Można się zastanawiać, dlaczego dopiero „Chłopki. Opowieść o naszych babkach” wywołały takie poruszenie. Wydaje się, że popularność tej książki wynika z faktu, że jest oparta na solidnych materiałach źródłowych, zawiera autentyczne wspomnienia jak też wiele cytatów z pamiętników i dokumentów archiwalnych. Poza tym można sądzić, że przyznawanie się do chłopskich korzeni nie jest już takie passe. Wydaje się też, że nie bez znaczenia jest fakt uwypuklania w „Chłopkach” akcentów feministycznych i krytyki roli duchowieństwa. A przecież nie wszędzie tak było, nawet w Galicji, która była najbardziej zacofaną częścią zaborów. Można chociażby przypomnieć postać ks. Antoniego Tyczyńskiego, założyciela Szkoły Gospodyń Wiejskich w Albigowej i organizatora życia nowoczesnej wsi.
Dla mnie osobiście „Chłopki” to wspomnienia z dzieciństwa, jakże różnego we wsi dziadków ze strony ojca, gdzie jeszcze kobiety prały w rzece i gdzie uprawiano len, grykę i żyto, a pszenica była zbożem nieznanym, od wsi dziadków ze strony mamy, gdzie była elektryczność, a w gospodarstwie była służąca i parobek. Te dwie rzeczywistości dzieliło zaledwie 17 km! Moje wspomnienia na temat podejścia do kształcenia są podobne do tego, co pisze Kuciel-Frydryszak, ale tylko w tej pierwszej wsi, gdzie „do szkół” poszedł najstarszy syn, zaś córka została przy ojcu praktycznie jako parobek. Zupełnie inaczej było już w tej drugiej wsi, gdzie każda z córek została posłana do szkoły i było to albo liceum, albo szkoła gospodarstwa domowego w Albigowej. Mając takie spostrzeżenia własne uważam, że „Chłopki. Opowieść o naszych babkach” należy czytać krytycznie, pamiętając, że warunki na wsiach były różne (nawet w tym samym zaborze) i że nie należy sztywno uogólniać opinii autorki.
Niemniej jednak „Chłopki” należy przeczytać koniecznie! Książka jest niezwykle cenna w aspekcie przypomnienia i pokazania tych mniej znanych losów naszych babek, jak chociażby wyjazdy do pracy na farmach we Francji. Jak już wspomniałam, książka jest oparta na rzetelnych materiałach źródłowych i tym samym stanowi bezcenne źródło wiedzy dla młodych, którzy nie znają i nie rozumieją świata swoich przodków. Ponadto taka lektura na pewno pozwoli na lepsze zrozumienie wielu zachowań społecznych, a młodym być może ułatwi relacje z dziadkami, którzy mimo że dawno przeprowadzili się do bloków, jeszcze zachowali w sobie wiele tęsknoty za wiejskim życiem.
Rzeszów, luty 2024
Maria Suchy - klubowiczka DKK w Filii Nr 10 WiMBP w Rzeszowie
CHŁOPKI. Opowieść o naszych babkach
Książka Joanny Kuciel-Frydryszak to powieść oparta na dokumentach, opisująca w 16 rozdziałach życie polskiej wsi, a w szczególności, polskich chłopek, w pierwszej połowie XX wieku. Autorka przedstawia smutne, a nieraz dramatyczne losy kobiet żyjących w pierwszej połowie XX wieku w Małopolsce, na Podkarpaciu, w okolicach Lwowa, na Podlasiu, a także w centrum kraju i w Wielkopolsce. Opisuje losy kobiet w czasach gdy w chłopskich rodzinach panował porządek patriarchalny, wspierany przez kościół. Chłopki podporządkowane swoim ojcom, mężom, z zasady nie posyłane do szkoły (może za wyjątkiem miesięcy zimowych kiedy było mniej pracy w polu, aby nauczyły się czytać i pisać), wychowywane surowo na osoby ciche, potulne, podporządkowane mężczyznom. Ich dzieciństwo cechuje wszechobecna bieda, brak właściwego wyżywienia i ubrania ale również wychowania, bo jak pisze autorka "dom polskiego chłopa to szkoła oschłości" .
O dzieci wiejskie nikt szczególnie się nie troszczył, bo rodzice pracowali ciężko od świtu do nocy, dzieci czuły, że inwentarz jest lepiej traktowany od nich. Dorosłość wiejskiej dziewczyny rozpoczyna się od 16-tego roku życia, ten wiek uprawniał ją do małżeństwa i tu rozpoczynał się trudny, a czasem dramatyczny etap jej życia.
Bohaterami drugoplanowymi są polscy chłopi - ojcowie, bracia, mężowie naszych głównych bohaterek. Zachowanie polskiego chłopa budzi w czytelniku irytację z uwagi na postępowanie ze swoimi córkami, żonami, synowymi. Przez pryzmat tej książki widzę polskiego chłopa jako analfabetę, mało ambitnego, egoistycznego, żyjącego jak jego pradziadek, dziadek i ojciec, nie ciekawego zmian i postępu w prowadzeniu gospodarstwa. Nie rzadko był to pijak, spędzający wieczory w karczmie na politykowaniu.
Małżeństwo chłopskie to spółka, która miała zabezpieczyć przyszłość rodziny a przyszła żona była jedynie dodatkiem do interesu. Żona rodziła kilkoro dzieci, zajmowała się domem, inwentarzem, musiała pomagać mężowi w pracy na polu ,kilka razy w miesiącu chodziła piechotą do najbliższego miasta dźwigając mleko w metalowej bańce, masło, ser i jaja, a za sprzedany towar kupując sól, naftę do lampy, mydło, zapałki rzadko cukier ale obowiązkowo machorkę dla męża by uniknąć awantury. Rodziny chłopskie były wielodzietne, mężczyźni swoje potrzeby seksualne musieli realizować, a kobiety musiały się podporządkować. Opieka nad dziećmi i ich wychowanie przypadało wyłącznie kobietom. Gdy żona umierała przy porodzie lub z przepracowania to ojciec brał sobie kolejną żonę aby wychowywała sieroty, a sam powoływał do życia kolejne dzieci.
Autorka jeden z rozdziałów książki, poświęca opisowi życia najemników sezonowych tzw. bandosów czy bandosek oraz życiu w folwarcznych czworakach, a nie rzadko dziesięciorakach, gdzie w jednej izbie o powierzchni 35 m kw. żyło 13 osób , w tym 9-cioro dzieci. Przedstawiony tu obraz wsi to przeludnienie, pańszczyźniany charakter pracy, dzieci pracujące na polu od 12 roku życia. Warunki życia w czworakach były nędzne, właścicielom folwarków nie zależało na zabezpieczeniu godnych warunków życia chłopskich rodzin. W książce poruszony zostaje problem ciemnoty i zabobonu panującego na wsi oraz zaniedbania zdrowotnego wynikającego z nieuświadomienia społeczeństwa jak i polityki państwa. Chłop szukał pomocy weterynarza jak zachorował mu inwentarz, ale miał duże problemy z szukaniem pomocy lekarskiej w celu ratowania zdrowia czy życia swoich bliskich. Brak podstawowych warunków sanitarnych w wiejskich chałupach, szerzące się choroby (jak tyfus, gruźlica jaglica), kobiety umierające w połogu, bo na wsi brakowało wykwalifikowanych akuszerek, strach przed lekarzem czy szpitalem - to realia życia większości polskiego społeczeństwa.
Powszechnym zjawiskiem była emigracja za granicę głównie do Francji i Danii, gdzie Polki pracowały w tamtejszych gospodarstwach jako wyrobnice (dojenie krów, noszenie wody, wyrzucanie obornika). Polskie chłopki poznajemy jako kobiety odważne, pracowite, zaradne, wytrzymałe i zdeterminowane. Walczyły na obczyźnie o swoją przyszłość, nie chciały wracać do kraju bo wiedziały, że powrót oznaczałby biedę, utratę zarobionych na wiano pieniędzy i możliwości decydowania o sobie. Części z nich udało się trafić do dobrych gospodarzy, inne były wykorzystywane i poniżane przez pracodawców, rodziły nieślubne dzieci, zmuszone były oddać je do ochronek, nie mając warunków na ich utrzymanie.
Duży wpływ na postęp w życiu polskiej wsi w latach 20-tych i 30-tych XX wieku miało pojawienie się czasopism rolniczych, oraz audycji nadawanych przez Polskie Radio od 1926 roku. Kobiety były ciekawe świata, ambitne, rozumiały, że świat się zmienia i były otwarte na zmiany. Robiły wszystko by ich dzieci mogły się uczyć i zawalczyć o poprawę warunków życia. Ogromny wpływ na edukację na wsi miały też Uniwersytety Ludowe jak ten w Gaci Przeworskiej prowadzony przez działacza "Wici" Ignacego Solarza i jego żonę Zofię. Uczyła się w nim m.in. Wiktoria Niemczakówna z Markowej, po mężu Ulma bohaterka naszych czasów i naszego regionu.
Pani Joannie Kuciel-Frydryszak należy się wielkie uznanie za napisanie tej książki będącej zwięzłą formą przedstawienia życia 2/3 polskiego społeczeństwa w pierwszej połowie XX wieku. Jest to rzetelny dokument dotykający wszystkich aspektów życia wsi, a chłopek w roli głównej. Pokolenie urodzone w latach 50-tych i na początku lat 60-tych jeszcze zna opisany w książce świat z relacji swoich babć i dziadków. Większość z nas ma chłopskie pochodzenie po mieczu lub po kądzieli czy też obu stron. Natomiast pokolenie naszych dzieci, wykształconych i żyjących w dobrobycie, nie ma pojęcia jak trudno żyło się 100 lat temu. Ta książka o bogatych wartościach poznawczych będzie może dla nich jedynym źródłem wiedzy o ich prababkach. Jeżeli ktoś pamięta swoją babcię jako hardą kobietę, może oschłą w obyciu, mało delikatną czy subtelną, ale energiczną, przedsiębiorczą, odważną i zdeterminowaną w dążeniu do celu niech sięgnie po tę książkę, a dowie się jakie życie kształtowało charaktery wiejskich kobiet.
Renata Jarzębińska-Skupień DKK przy UTW UR w Filii Nr 10 WiMBP w Rzeszowie