Recenzja książki "Szklane ptaki" Katarzyny Zyskowskiej
Krzysztof Kamil Baczyński jest chyba najbardziej znanym poetą z okresu II wojny światowej, jestem ciekawa, czy gdyby nie zginął, byłby tak popularny. Nie zrozumcie mnie źle, lubię jego wiersze, ale tragicznego wydźwięku, wielkości nadaje im śmierć autora. Nawet wczesne wiersze mają ten tragiczny dodatek. W liceum oczywiście, jego małżeństwo, tak pospieszne z Basią i śmierć obojga oddziaływała na wyobraźnię młodzieży, Romeo i Julia pośród bomb. Pamiętam, że dekadę temu powieść "Ty jesteś moje" imię zbierała niesamowicie pozytywne recenzje, a mnie rozczarowała. Z tego powodu miałam nie czytać "Szklanych ptaków", nie chciałam drugiego zawodu, los jest jednak przewrotny i ta książka, chociaż bardzo marudziłam, została wybrana na kolejną lekturę Dyskusyjnego Klubu Książki. A spotkanie Klubu – rzecz święta i trzeba przeczytać. Obiecałam sobie, że nie dam się uprzedzeniom, tym bardziej, że ostatnio do poezji Baczyńskiego mam bardzo pozytywny stosunek, czytam, czy słucham w wersji śpiewanej.
Podtytuł, to "Opowieść o miłościach Krzysztofa Kamila Baczyńskiego", na tylnym skrzydełku mamy zdjęcie poety z matką i z żoną i właśnie na trzy głosy jest opowiedziana ta historia. Zaczyna się w sposób nader przejmujący, stara i zrozpaczona Stefania Baczyńska szuka swojego syna, jest rok 1947 a matka na przekór wszystkiemu wierzy, że jej ukochany zdolny synek żyje. Tragiczna sytuacja sprawia, że zbliża się ze swatową, której wcześniej, jak i wszystkich Drapczyńskich nie lubiła. Dwie matki bez dzieci. I zaczynamy skakać po różnych okresach. Tu mamy Basię w 1944, w sierpniu gdy szuka męża, z którym nie ma kontaktu od wybuchu Powstania, Basia jest w ciąży i czeka na męża. Później wracamy do zimy 1941 gdy Krzysztof i Barbara się spotkali po raz pierwszy i od razu odkryli, że poznali najważniejszą osobę swojego życia. Prędkie zaręczyny, jeszcze szybszy ślub. Szok matki, która traci swojego ukochanego jedynaka i tak jak wciąż kocha Krzycha, tak równie silnie nie lubi jego żony, traktuje ją z pogardą. Poznajemy wojenne losy młodych ludzi, okupacyjną rzeczywistość, znamy finał tej opowieści, dla niego to będzie ratusz, dla niej duszna piwnica.
Lubię beletryzowane biografie, bo według mnie to doskonała okazja by poznać ludzi, których znamy z suchej biografii, możemy próbować odtworzyć ich myśli, przeżycia, marzenia. Jednak chociaż czuję, że Katarzyna Zyskowska jest zakochana w Baczyńskim(w pozytywnym tego
słowa znaczeniu), czuć tę fascynację i w tej książce, i w tej dziesięć lat temu, ale dla mnie ta biografia jest zbyt patchworkowa. Zdaję sobie sprawę, że Warszawa została zniszczona, wiele materiałów zaginęło, zostało spalonych, ale ta powieść sprawia wrażenie posklejanej z takich nadpalonych fragmentów. Obudowana jest na wierszach, na wspomnieniach, ale ja nie czuję że autorka przedstawia mi obraz Krzysztofa i Basi. Nie wiem jakimi są ludźmi, nie wiem jakie mają motywy, ba dużo myślałam czytając tę książkę, czy ich małżeństwo
przetrwałoby prozę życia. Krzysztof jest wychowany na egoistę, ma być obiektem adoracji, Basia jak na razie wypełnia tę rolę, nie wchodzi na pierwszy plan, ciekawa jestem, czy gdyby przeżyli Powstanie, gdyby Basia urodziła upragnione dziecko i Krzych musiałby podzielić się z
kimś jej uwagą, jak by to zniósł. Zobaczmy jak źle znosi, że odstaje od młodszych chłopców doświadczeniem bojowym. On jest chłopcem. Zresztą akurat mnie nie ujmuje to szalone zakochanie i to małżeństwo, oczywiście rozumiem to, że wojna wymusza pewne decyzje, przyspiesza pewne kroki – tak było zawsze. Wojny są katalizatorem szybkich małżeństw. Jednak to jak to rozgrywają kojarzy mi się z zabawą dzieci, które udają że są dorosłe. Obecnie można przed sądem kościelnym uzyskać stwierdzenie nieważności małżeństwa z powodu niedojrzałości do podjęcia obowiązków małżeńskich i tak postrzegam Baczyńskiego, ale może jestem już zgorzkniała i nie rozumiem uczuć młodych.
Reasumując, ta książka jest dla mnie dobrym pretekstem do powrotu do wielu wierszy Baczyńskiego, tak nie ujęła mnie ta historia. Jest mi strasznie żal Stefanii. Najbardziej wzrusza mnie Basia w piwnicy, przy której czuwa matka. Dla mnie bolesna jest historia dwóch matek, które zostają odsunięte na peryferia, ale wciąż kochają i cierpią. Żałuję, że tak mało jest Stefanii, bo jej historia jest bolesna, trudna i ciekawa, nawet z tą nieodciętą pępowiną, z tą zaborczością, jest dla mnie ludzka i realna, w przeciwieństwie do idealnej Basi.
Katarzyna Mastalerczyk - klubowiczka DKK w Filii Nr 2 MBP w Stalowej Woli