Recenzja książki "Droga wolna" Macieja Czujko
To całkiem przyzwoita powieść na zimowe wieczory. Autor prezentuje swoją książkę jako debiut powieściowy, ale polecając ją do oceny czytelnika nie ukrywa leciutkiego dystansu, przymrużenia oka, a nawet trochę ironicznego uśmieszku. Nie powinien się wstydzić, bo historia, jakkolwiek z gatunku tych nieustannie międlonych w kolorowych pisemkach i magazynach dla pań, bez głębszych podtekstów, kontekstów społecznych i psychologicznych, jest w czytaniu zajmująca i w sposób zaskakujący wciąga czytelnika w swoją orbitę. Rozterki emocjonalne bohaterów, czasami wręcz groteskowe, czasami prawdziwe i budzące współczucie (bo przecież wszyscy doświadczamy strat i poczucia niesprawiedliwości losu), są opisane zrozumiale i logicznie. Plusem jest to, że autor nie robi z nich kukiełek, ale pozwala im w trakcie rozwijania się akcji powieści dojrzewać, zmieniać się, co odbija się też na ich wzajemnych relacjach.
Najbardziej mazgajowaty i oportunistyczny okazuje się, o dziwo, główny bohater: skrzywdzony i zmanipulowany Jacek. Najpierw manipuluje nim żona, potem jego dobrodziejka Maria Dunaj i przyszła partnerka Anna. Mimo, że niby wybija się na niepodległość intelektualną i zaczyna pisać książkę, nie można oprzeć się wrażeniu, że ciągle wymaga i oczekuje podpór i prowadzenia przez kobiety. Najciekawiej zarysowana jest postać niewiernej Wioletty, byłej żony, która nie tylko posiada sztukę eksponowania swoich niewątpliwych atutów estetycznych i erotycznych dla osiągnięcia zamierzonych celów, ale w przeciwieństwie do męża jest w pełni świadoma, także swoich ograniczeń. To daje jej moc i sprawczość i chociaż może nam się nie podobać jej gra musimy przyznać, że nie jest przynajmniej zakłamana i obłudna jak pozostali bohaterowie, nawet Maria, która chętnie ukrywa fakty, które jej nie pasują. Anna w sumie jest niedookreślona co sugeruje, że autor przewiduje dla niej jeszcze ścieżkę rozwoju osobistego, prawdopodobnie w tandemie z Jackiem. Sądzę, że Wioletta to najlepiej napisana postać tej powieści, być może autor sam trochę projektował na nią swoje fascynacje kobiecością.
Czy książka warta jest przeczytania? Myślę, że nie stracimy zbyt dużo czasu, bo nie jest przesadnie długa, czyta się ją dobrze, a fabuła wciąga. I chociaż nie wyniesiemy z niej wielkich korzyści intelektualnych, ale przecież nie tylko o to chodzi w czytaniu. Chcemy zanurzyć się w inny świat, spotkać jakieś intrygujące postaci i wątki, zabawić się i po prostu odetchnąć. W tym sensie nic nie stracimy, a odniesiemy trochę korzyści.
Stanisława Czernik - klubowiczka DKK „Liberatorium” MBP w Jaśle