Recenzja książki "Empuzjon" Olgi Tokarczuk
Po tym jak Olga Tokarczuk dostała Nobla to oczywiście premiera książki "Empuzjon" nie przeszła bez echa, a ja bałam się sięgać, bo bałam się tej konfrontacji mojego ograniczonego mózgu, kulawych zmysłów z Literaturą. Ktoś powie, ze Nobel nie jest znowu takim wyznacznikiem i oczywiście, że tak jest, innych polskich noblistów znam i lubię. Byłam ciekawa jak odbiorę tę książkę, dlatego nie czytałam recenzji. Pierwszy raz, ktoś mnie zainspirował do czytania, na Klubie, Panie których zdaniu ufam – bardzo zachwalały – książkę kupiłam i pewnie czekałaby latami… ale okazało się, że będzie majową lekturą. Od razu wpisałam ją w kalendarz – właśnie na majówkę. Porównywana do Czarodziejskiej góry, do książki którą porzuciłam – gdy bohater wjeżdża na górę, bo była zbyt refleksyjna i tak niespieszna – że usnęłam.
Jest rok 1913, Europa u progu wielkich zmian, a Polski oficjalnie nie ma. Do uzdrowiska Gorbersdorf położonego na Dolnym Śląsku przyjeżdża Mieczysław, młody student ze Lwowa. Chłopak ma pewne zmiany w płucach i lekarz kieruje go do uzdrowiska w górach, powyżej granicy występowania prątków Kocha. Tam spotyka ludzi różnych stanów i różnego pochodzenia i przebywając z nimi, będzie mógł zobaczyć inne punkty widzenia. Dodatkowo to uzdrowisko jest jak drzemiący organizm, ze swoimi tajemnicami, tezami, to zamknięte miejsce jest pretekstem do przemyślenia różnych tematów. Co ważne Olga Tokarczuk nie ściąga tez z księżyca, ale przywołuje klasyków, którzy brzmią przerażająco, gdy pomyślimy jak bardzo – niektóre środowiska – chcą by były aktualne. Właśnie te wątki o pochodzeniu i naturze kobiety są moimi ulubionymi. Ten mroczny, tajemniczy wątek dodaje smaczku – za to lubię Agathę Christie, zamknięta społeczność, gdzieś na odludziu zawsze podbija książkę.
Kobieta reprezentuje miniony i niższy etap ewolucji(…). Kobieta jest jakby, ewolucyjnym guzdrałą.
Te dywagacje o kobietach są naprawdę z jednej strony śmieszne, a z drugiej przerażają. Dywagacje o człowieku uderzają trafnością i
skłaniają do refleksji. Te czterysta stron czytałam dosłownie jednym tchem. Spodziewałam się chyba jakiegoś opus magnum, które będę czytała kilka dni, a tymczasem powieść czyta się zaskakująco lekko, zwłaszcza gdy myślimy na jakim etapie jest to miejsce i bohaterowie, a już epilog, który pokazuje ich dalsze losy. Bardzo porusza. Zdecydowanie muszę się zabrać za inne książki Tokarczuk.
Katarzyna Mastalerczyk - klubowiczka DKK w Filii Nr MBP w Stalowej Woli